czwartek, 29 maja 2014

Rozdział pierwszy 1 cz.

Obudził mnie tępy ból. Starałem się podnieśc głowę ale zajeło mi to trochę czasu. Zacząłem się podnosił po czym oberwałem wielkim złotym ogonem. Byłem wściekły. Cudowny sposób na rozpoczęcie dnia.Postarałem się podnieśc i siadłem na... czymkolwiek co było z tyłu. Chyba kamień.  Zpojżaem na mojego "cudownego" smoka. Przejęła się jakimś głupim królikiem i zrzuciła mnie z siebie. Tak zazwyczaj kończyły się próby spania na dworze przy, nie zaprzeczę ciepłym smoku. Jednak miała bardzo wyczulony zmysł łowcy. Po dziewięciu latach z tym smokiem nauczyłem się sporo o niej. Wiele jej zawdzięczam. Pokonałem dzięki niej tego kretyna Bena. Nie ma juz tutaj Ma dziewiętnaście lat i załatwił sobie prace u miejscowego kowala. Nieźle sobie radzi. Ja mam siedemnaście i już tylko rok. Najdłuższy w moim życiu. Ucieknę z tąd. Myślicie że to proste z wielgachnym smokiem mogącym latac? Macie racje. Ale nie chce ich zostawiac. Na razie do osiągnięcia osiemnastki wystarczają mi noce pod rozgwieżdżonym niebem z Eve która właśnie dopiero teraz odciągnęła się od zdobyczy. Najwyraźniej królik uciekł w norkę.
  - Dziękuję za wspaniałą pobudkę Ev. - mówiłem do niej jak do człowieka bo rozumiała jak człowiek. Byął człowiekiem pomijając to wielkie tłuste cielsko pokryte łuskami z wystającymi skrzydłami. Tak właściwie bez tego byłaby człowiekiem.
  Nie ma sprawy. Do usług. - odezwała sie Eravert. Wyszczerzyła kły. Do tej pory zastanawia mnie jak ona to robi, znaczy się wydaję dźwięk bez otwarcia paszczy. Ale to całkiem niezła sztuczka. Uśmiechnąłem się. Pogłaskałem jej łuski.
  - Dobra lecę do pokoju zanim wstanie pani Moris.- powiedziałem zawiedzionej smoczycy. Pobiegłem do budynku i szybko dostałem się do pokoju gdzie już czekał na mnie Callum. Niewiele się zmienił od dzieciństwa. Loki się bardziej wyprostowały a miodowe oczy były proporcjonalne. Wciąż był uśmiechniętym chłopakiem z sierocińca który marzył o przyszłości i chce żeby nim został. Dziewczyny za nim ganiały ale on nie za bardzo się nimi przejmował. Jak ja chciał się tylko stąd wydostac. Uda nam się prawda? Na pewno.
   - Jak tam Ev?- Spytał Call.
   Wzruszyłem ramionami. Jest smokiem. Tutaj nic specjalnego jej nie grozi. Czasem latam z nią dookoła Terbu.
    - Zrzuciła mnie z siebie. Znowu. - Call zaśmiał się. Był świt. Większośc jeszcze spała, szczególnie nowe dzieciaki. Podniósł poduszkę i rzucił nią w jakiegoś dzieciaka. Ten podniósł się zdezorientowany i zanim zdążył otworzyc oczy oberwał kolejną. Dzieciak- chyba Luke dopiero zauważył kto w niego rzuca. Był chyba ostro wkurzony.
    - Czas na pobudkę.- powiedział z szerokim uśmiechem Callum.
   Młody chciał chyba zamordowac Call'a na co- nie będę się sprzeczał na prawdę po tylu pobudkach zasłużył. Cal tylko się roześmiał na cały głos.
   - Nie przesadzaj. Jest ranek. Może się zabawimy. Ja już cię nigdy więcej nie obudzę ale ty przyniesiesz mi z kuchni te przepyszne ciasteczka. Zgoda?
   Mogłem się domyślic. Jego jedyną misją na tym świecie jest zabawa, to coś co wyjątkowo lubi. Chociaż szczerze nie miałbym nic przeciwko gdybym dostał kilka takich ciasteczek. Luke najwyraźniej był zadowolony z tego układu a ja dostane ciastka. Chyba. Popatrzyłam z nadzieją na Calluma. Wzruszył ramionami.
   - Możliwe że dzieciak zje wszystko po drodze. E tam. Podobno na deser ciocia- jak większośc nazywa panią Moris- zrobi nowe ale i tak mam na nie ochotę.
   To co Call kocha najbardziej to niewątpliwie ciastka czekoladowe. Jedząc je zachowuje się przy tym jak małe dziecko ale dajmy mu tyle radości. Po kilku minutach zjawił się dzieciak z tacą pełna ciasteczek ale wiedziałem że co najmniej połowa z nich jest w jego brzuchu. Call z wdzięcznością wziął tace i zaczął pożerac powoli ciastka rozłożywszy się najpierw wygodnie na łóżku. Położyłem się obok niego pomagając mu opróżnic tacę.
  - Lecimy dziś na Eravert?
 Zastanowiłem się.
  - W sumie czemu nie.
Uśmiechną się. Właściwie rzadko się smucił oprócz tych nielicznych chwil kiedy zdawał sobie sprawę z rzeczywistości ale zawsze tuszował to uśmiechem ale zabiłby mnie gdybym komukolwiek o tym powiedział.
Ciastka z zawrotnym tępię znikały. Właściwie leżenie i jedzenie ciastek było najlepszą rozrywką tutaj. Teraz już nikt z nas nie grał w piłkę a żadna dziewczyna w naszym wieku nie bawiły się lalkami. Właśnie rozległ się dźwięk czegoś w stylu gongu co wzywało na śniadanie. Uwielbiałem ten dźwięk bo jedzenie tu było wyjątkowo przepyszne. Wstaliśmy na śniadanie bo właściwie żadnemu z nas nie chciało się ich budzic. Ups, trudno się mówi. Poszliśmy do największej sali gdzie była ustawiona wielka drewniana ławka i krzesła.Usiedliśmy na jednym z nich. W stołówce była tyko Lara która przysiadła się do nas. Przyjżałem się jej. Brązowe proste włosy związała w kok. Odkąd zaczęło się lato miała jeszcze więcej piegów pasujących do opalonej skóry i brązowych oczu. Uśmiechnęła się do nas.
   - Każdy jest zmęczony po wczoraj. Więcej dla nas.
Wczoraj mieliśmy tańce ale wyjątkowo ja Call wybraliśmy się na przejażdżkę z Ev. Lara żadko z nami rozmawiała ale lubię ją.
  - Racja. A ty czemu nie śpisz? - spytał Callum
  Lara wzruszyła ramionami.
  - Nie chciało mi się tańczył nie miałam z kim.
  Nie wierzyłem jej. Była jedną z ładniejszych dziewczyn w sierocińcu ( to ogólna opinia a nie moja żeby nie było). Czy tylko ja z nas trzech nie miałem życia prywatnego? Chyba tak. Pewnie zwyczajnie olała większośc chłopaków. Poszliśmy do pokoju obok gdzie pracujące tu charytatywnie żony tutejszych gotowały dla nas co mi szczerze pasowało bo pewnie niektóre dzieciaki tutaj są tych kobiet. Wziąłem tace ze sporym udkiem z kurczaka i wrócłem do stolika gdzie zebrała się już spora grupa osób. Siadłem z Callumem. Ku mojemu zdziwieniu siadła z nami Lara.
  - No wiesz ostatnio niezbyt sie dogaduje z dziewczynami. Chyba mogłabym z wami przesiedziec to śniadanie nie?


  To tyle na pierwsz a częśc rozdziału. Wie "tyle emocji" ale tylko tyle wydarzeń dałam radę zamieścic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz