poniedziałek, 26 maja 2014

Prolog

Jestem Riley mam około ośmiu lat. Nie wiem dokładnie. Znaleziono mnie pod drzwiami sierocińca w Terbie mówiono mi że wyglądałem na noworodka. Nie znam daty moich urodzin. Dla mnie to data w której mnie znaleźli. Od tamtej pory nigdy nie wychodziłem poza sierociniec i nie wydaje mi się bym do końca życia wydostał się z Terbu. To mała wioska nie mająca więcej niż 40 mieszkańców. Nie licząc nas sierot. Nigdy nie znajdziemy rodziny bo nikt tu nie przyjeżdża a miejscowi mają zbyt dużo dzieciaków. Pewnie jestem synem jednego z tutejszych wieśniaków ale i tak nikt mnie tu nie uzna za syna. Tym bardziej że nie jestem tu do nikogo podobny. Żaden wieśniak nie ma czarnych włosów i zielonych oczu ani nie jest chudy, ale to raczej kwestia małej ilości jedzenia jaką zjadam. Jedynym zajęciem jest tu zabawa na starym placyku z chłopakami albo czytanie.  Ja wybrałem to drugie chyba jako jedyny. Kiedy pani Moris nauczyła mnie czytac bo naprawde bardzo chciałem się nauczyc zobaczyłem pewną książkę. Bałem się po nią sięgnąc. Była naprawde gruba i pisana starym językiem. Wziąłem ją. Na okładce był narysowany wielki kamień  podzielony na cztery części. Jedna miała narysowany ogień, druga rozstępującą się ziemię, trzecia przstawiałą wielką falę natomiast ostatnia kamień szlachetny. Po środku bym narysowany kamień, wieki okrągły i czerwony. Otworzyłem ją a tam były rysunki smoków. Są piękne. Do tej pory czytam tą księgę z coraz mniejszym trudem poznając nowe słowa. Chciałbym kiedyś zobaczyc smoka na własne oczy. Na razie cieszę się z oglądania obrazków ze smokami i czytania o nich.
    Każdy poszedł na dwór. Dla mnie to właściwie świetna okazja bo kiedy oni wszyscy są wyrywają mi książkę z rąk.Czasem Callum mnie broni ale nie lubię jak to robi. Potem jest jeszcze gorzej. Usłyszałem kroki na korytarzu. Zawszę słychac jak ktoś przechodzi przez bardzo starą podłogę. Schowałem szybko książkę pod poduszkę. Zza drzwi powoli wychyliła się głowa którą najbardziej chciałem zobaczyc. To była głowa Calluma z masą brązowych średniej długości loków i z wielkimi brązowymi oczami. Był w moim wieku i odkąd pamiętam był obok mnie jako mój najlepszy przyjaciel. Tylko on rozumiał moją miłośc do smoków i przez to nie był zbyt popularny. Siadł na łóżku obok mnie i zaczął machac nogami bo nie dosięgał nogami do ziemi.
  -Mógłbyś wyjśc. Brakuje nam chłopaków do składów. Lara chciała za ciebie grac ale chłopaki się nie zgodzili i będą się kłócic. Znowu.
  Lara była jedyną dziewczyną lubiącą sport. Nie bawiła się lalkami i zawsze się wkurzała kiedy ktoś myślał że się nie nadaje. No ale co się dziwic. I tak nic nie zrobi. Każdy marzy by zostac kimś. Ale nie tu. Nie w Terbie. Jestem dzieckiem ale wiem jak jest. Nie będę wieżył w ich brednie. I tak zostaną tutaj jako hodowcy i rolnicy dziewczyny zostaną ich żonami ( nie chce miec za żonę żadną z nich, może Larę, ona jest normalna) albo chłopcy jak mają szczęście zostaną kupcami. 
  - W sumie... Chyba mogę. Ale to nie uczciwe że jej nie dadzą grac.
  - Racja ale z Benem będziemy się kłócic? Nie ma sensu. Staniesz po jej stronie a oberwiesz.
  Kolejną postacią która należy przedstawic jest Benjamin. Największy głupek z wszystkich. On tylko bije ludzi i uważa się za nie wiadomo kogo. Nienawidzę go bo wyjątkowo to lubi tłuc mnie. Przyzwyczaiłem się.
   - Mam go gdzieś. Jedyne co ma to tłuszcz. Głupia świnia.
    Tak wiem zgrywam ważniaka ale Benowi to bym tego nie powiedział. Może jest gruby ale wyjątkowo silny. Ale niech Callum myśli że bym dał rade. 
    - Odważny jesteś. No to chodźmy grac bo zaraz zaczną bez nas.
    Zgodziłem się. Ale przed wyjściem upewniłem się że książka jest dobrze ukryta. Zeszliśmy z łóżka i przeszliśmy w milczeniu do drzwi. Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam Calluma jest dla mnie jak brat i wogóle ale się całkiem różnimy. On w przyszłości chce byc żołnierzem. Walczyc w obronie kraju pomimo że jest dzieckiem. Ja chce tylko miec spokojne życie lub smoka. Ale to pierwsze wydaje się byc bardziej prawdopodobne.Jak się jest sierotą trzeba szybko dorosnąc. 
  Wyszliśmy na podwórko. Będące właściwie potwornie starym placem z dziura po środku wystarczającą żeby grac w piłkę. Zobaczyliśmy tam dziesięciu chłopaków stojących z tyłu Bena kłocącego się z usiłującą mu nie przyłożyc Larą. I tak nie zrobiła by mu nic ponieważ jest ode mnie i od Calluma młodsza około roku  a Ben jest starszy.od nas o co najmniej dwa lata i ma masę tłuszczową za ochronny pancerz. 
  - Co masz do dziewczyn mam takie samo prawo do gry jak ty!- wykrzykiwała.
 Ben był czerwony na twarzy. Nie uznawał ludzi na równych sobie ale musiała go nieźle wyzywac żeby go doprowadzic do takiego stanu.
   - Zamknij się! Idź do tych laleczek. Nie chce żeby coś ci się stało delikatna - i to słowo wypowiedział powoli podkreślając każdą literę - dziewczynko.
   Nie mam pojęcia co mnie namówiło do zrobienia tego bo naraziłem się na naprawde wielkie niebezpieczeńśtwo. Zwyczajnie krzyknąłem do Bena który już miał zamiar przyłożyc dziewczynie.
   - Co się jej czepiasz?! Nie twoja sprawa co robi. Tak ci ciężko pozwolic jej grac?- Krzyknąłem do Bena ale natychmiast tego pożałowałem. Zwrócił się do mnie a jego krzywą świńską twarz przed chwilą wkurzoną pokrył uśmieszek. Super. Już po mnie.
   - A ty co obrońca dziewczyn? A może to twoja dziewczyna i tylko ją chcesz bronic? Riley się zakochał. Rzygnę tęczą. - Lara się zarumieniła.
    Wkurzył mnie. Znowu jestem kompletnym głupkiem ale przyłożyłem mu tak że na jego twarzy pozostał siniak. Teraz dopiero zginę. Mam nadzieję że ktoś będzię tęsknił. Ale cieszyłem się że w końcu zemściłłem się za wszystko co mi zrobił. Nie sądziłem że umiem zrobic mu cokolwiek.
  - Pożałujesz dzieciaku. Stłuczę cię na kwaśne jabłko.
   Jedynę co mi przyszło na myśl to ucieczka. Więc zacząłem uciekac. Nie przeskoczyłbym muru więc od razu pobiegłem do bramy. a potem w lasek obok. Wiedziałem że Ben mnie goni. Słyszałem szelest liści za plecami. Ale byłem szybszy. Schowałem się w krzaki. Właściwie to była- może wcześniej przygotowana- kryjówka. Nie mogłem uwieżyc w swoje szczęście. W kryjówce było w miare jasno a w niej był tylko kamień. Trochę za duży jak na kamień. Nie chciałem odsłonic trochę światła żeby Ben mnie nie znalazł.Poczekałem aż odejdzie. Chciałbym zobaczyc jego minę. Odsłoniłem trochę światła a kamień zaczą lśnic złotem. Nie to nie był kamień to było jajo. Smocze jajo. Myślałem że to tylko sen zaraz się obudzę i okaże się że nie wyszedłem cało z uderzenia Benai że wogóle tego uderzenia nie było i że mam to jajo. Smoczę jajo. Nie nie mogłem go tu zostawic ani wziąśc ze sobą. Zaryzykuje. Wygrzebałem się z tych krzaków i wziąłem jajo. Nagle zaczęło pękac. Tak chyba nie powinno byc. Może za mocno złapałem jajo?
Jajo rozkładało się coraz bardziej aż w końcu cała skorupa odpadła i pozostał sam cały w śluzie mały ( właściwie małe to nie było bo mierzyło co najmniej pół metra). Smoczek popatrzył się na mnie swoimi pięknymi oczami i zasnął. 
   Zaniosłem malucha do sierocińca co wywołało spore zamieszanie. Każdy chciał go zobaczyc. Kumple Bena całkowicie go olali żeby tylko popatrzec na smoka. Jakby nie pamiętali co stało się dzisiaj. Chciałem tylko zostac sam i zobaczyc jaki to smok. 
  W końcu była póxna noc kiedy każdy położył się spac. Callum był bardziej szczęśliwy ze względu na mnie. Wie że spełniłem swoje marzenie ale i on zasną. Wziąłem książkę i smoka i wyszedłem z pokoju na plac. Uwielbiałem patrzec na gwiazdy. Ale nie byłem sam. Oparta o konika bujanego siedziała Lara. Byłą całkiem ładna ale to była dziewczyna. Chyba zauważyła mnie.
  - Cześc.
  - Cześc. No wiesz dziękuję za dziś.- uśmiechneła się.
  Byłą cała w błocie. Smok podszedł do niej i wtulił się. Uśmiechnełą się jeszcze szerzej.
   -Jaki słodki. Miałeś szczęścię.
   Usiadłem obok niej i wyciągnołem książkę.
 - Co robisz? 
- Sprawdzam rasę.
 Przyglądała sie mi z ciekawością a ja tylko przeglądałem kartki przy świecy. W końcu natrafiłem na wzór idealnie odpowiadający moejmu smokowi. 
  - To Leve Gold. Smok bojowy. - przestraszyło mnie to. Liczyłęm na jakiegoś spokojnego smoka a tu najgroźniejszy gatunek smoka.
  Lara wyszczerzyła zęby.
 - W końcu dasz wycisk Benowi. 
  Wyglądała na dziewczynkę. To też powiedziałem Larze.
 - Jak ją nazwiesz?
  Zastanowiłem się.
 - Eravert. Tak Eve brzmi idealnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz